wtorek, 7 października 2014

Pędzą konie w cztery wiatry zaprzężone...

Mało mnie tu ostatnio, mało...
Ale cały czas dziergam i produkuję coś tam:) tylko mało czasu zostaje na inne rzeczy niestety.
Ostatnio produkuję moje ulubione koniki z afrykańskiego kwiatu.
Przedstawiam Wam Rosę i Frania. Rosa pojechała do mojej chrześnicy, natomiast Franek (nazwany tak po osiołku ze stajenki przy UKSW:) został najlepszym przyjacielem mojej młodszej córy. Razem sypiają, jedzą, chodzą na spacery, bawią się, rysują...Wygląd Frania trochę ucierpiał od tej intensywnej miłości ale również jest jej dowodem niezaprzeczalnym.Zresztą zobaczcie sami:)







Pozdrawiam jesiennie:)

1 komentarz: